One nie boją się wyzwań, nie znają słowa „niemożliwe”. Uszyć pokrowiec na kilkupiętrową kamienicę? - nie ma sprawy. Misternie zdobiony kostium baleriny? - będzie na czas. Dlatego pukają do nich klienci z całej Polski z niełatwymi zleceniami. Pięć krawcowych ze Spółdzielni Socjalnej W&Team z Bytomia świetnie sobie z nimi radzi i właśnie świętuje 10 lat pracowni.

Zaczęło się od tego, że grupa krawcowych została zwolniona z pracy. Pięć z nich postanowiło działać na własny rachunek i z pomocą Fundacji Gaudette powołały do życia spółdzielnię socjalną. Początki były trudne, skład załogi zmieniał się nie raz, ale jakość rzeczy, które wychodziły spod igieł W & Teamu z czasem została doceniona, a dzięki poleceniom zadowolonych klientów grupa odbiorców rozrosła się i dziś wykracza poza granice kraju.

Pracownia krawiecka  Spółdzielni Socjalnej W&Team

Unijne wsparcie biznesu

W historii spółdzielni nie bez znaczenia były dotacje z pieniędzy unijnych, m.in. z Europejskiego Funduszu Społecznego, czy z programów wsparcia zatrudnienia z Powiatowego Urzędu Pracy, takich jak Aktywizacja osób 40 + lub Młodzi na Start. To z jednej strony pozwoliło na rozwój pracowni, zakup specjalistycznych maszyn do szycia, z drugiej dało szansę wejść na drogę zawodową osobom pozostającym bez pracy.

‒ Większość zleceń, jakie wykonujemy od lat, to stroje dla zespołów tanecznych, baletowych i mażoretek z całej Polski. W tej chwili zaczynamy pracę nad większym zamówieniem dla opery w Szczecinie - mówi Bożena Wojtyła, prezes spółdzielni, która większość dnia spędza przy maszynie.

Z maszyną w miasto

‒ Zdarzają się i inne, nietypowe zlecenia. Dla nas nie ma rzeczy niemożliwych - dodaje Mariola Popiak, wiceprezes, na co dzień zajmująca się wykrojami. - Szyłyśmy na przykład ogromną maskotkę reklamową w kształcie zęba dla przychodni stomatologicznej albo wystrój hotelu w stylu lat 70., ale chyba najdziwniejszym zadaniem było wykonanie pokrowca na kamienicę w centrum Katowic do projektu Matyldy Sałajewskiej i Jana Körbesa „Oddychający budynek”. Maszyny do szycia zabierałyśmy ze sobą na miejsce i przez tydzień szyłyśmy na ulicy - wspomina.

Jedna z realizacji W&Team

Czasem od zleceniodawcy dostają szczegółowe wskazówki, czasem tylko prosty odręczny rysunek z wizją kostiumu ‒ wszystko, co dzieje się później, zależy już od talentu i wyobraźni pięciu członkiń spółdzielni. To wymagające krawiectwo, tu każdy strój ma inne wymiary i jest dedykowany konkretnej osobie, więc szycie kostiumów dla wieloosobowego zespołu tancerzy to też wyzwanie logistyczne. Do tego trzeba pamiętać, że najczęściej nie ma przymiarek, gdyż spora część klientów jest z daleka. Liczy się więc krawieckie wyczucie.

W&Team na teatralnych scenach

‒ Stroje dla artystów scenicznych, baletnic czy gimnastyczek, które szyjemy, muszą się nie tylko ładnie prezentować, muszą być też wygodne i trwałe. Korzystamy z atestowanych, nowoczesnych materiałów pozwalających skórze oddychać, które sprowadzamy z Włoch - mówi Mariola Popiak. ‒ Nie szyjemy taśmowo. Bywa, że przy tworzeniu jednego stroju krawcowa korzysta na przemian z trzech różnego rodzaju maszyn, na każdej musi być właściwa nić. Stąd oprócz podstawowych stebnówek, mamy kilka overlocków i renderek - dodaje pani Mariola.

Lokal przy Jagiellońskiej 6, do którego wprowadziły się w 2011 roku, wyremontowały własnoręcznie i bardzo się z nim związały. Dawniej do zakładu wchodziło się od strony podwórka, od dwóch lat lokal powiększył się o reprezentacyjne pomieszczenie od strony ulicy, które stało się oknem wystawowym pracowni.

Choć większość klientów jest spoza Bytomia, spółdzielnia szyje stale między innymi dla Teatru Rozbark i od niedawna dla bytomskiej szkoły baletowej.

‒ Współpracujemy też z małymi lokalnymi przedsiębiorcami, staramy się wzajemnie wspierać. Dla zakładu Fotonik z Dworcowej szyłyśmy niedawno kostiumy na wzór tych z filmu „Harry Potter”, które są wykorzystywane w sesjach zdjęciowych.

Podczas pandemii działalność spółdzielni przystopowała. ‒ Większość wydarzeń artystycznych została odwołana, więc lista niezrealizowanych zleceń jest bardzo długa. Musiałyśmy przestawić się na szycie maseczek i udało nam się przerwać. Lubimy szyć, każda z nas zajmuje się trochę czymś innym tu na miejscu, uzupełniamy się. Pasja do tego zawodu daje nam siłę i determinację - dodaje Bożena Wojtyła.