Zapach starego drewna i słomy nasuwa na myśl izbę w skansenie albo budzi odległe już wspomnienie starej babcinej chałupy. Działająca od dwóch lat na bytomskim dworcu kolejowym przy pl. Wolskiego 1 pracownia rękodzielnicza Snop Design, to wyjątkowe miejsce w śródmiejskim krajobrazie Bytomia. Kreuje je Anna Niedzielska, która ze swojej pasji wyplotła biznes, prowadząc warsztaty z plecionkarstwa oraz sprzedając swoje wiklinowe wyroby.
Anna Niedzielska zainteresowała się rękodziełem już jako dziecko, a pasję do tkania, haftowania czy wyplatania pielęgnowała w niej mama - plastyczka.
- Robiłam przeróżne rzeczy, lecz każda z nich była intuicyjna, dla siebie - nie na pokaz - opowiada Anna Niedzielska, założycielka pracowni Snop Design. - Później, skończyłam terapię zajęciową, lecz krótko pracowałam w zawodzie, bo życie miało dla mnie inny plan - uśmiecha się pani Ania.
Nauka i pomysł na biznes
Jeszcze przed pandemią zdecydowała, że zanim na dobre zwiąże swoje życie z rękodziełem, będzie się uczyć rzemiosła na Uniwersytecie Ludowym Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej koło Sanoka.
- To szkoła, która kiedyś kształciła instruktorów rękodzieła i kontynuuje tę działalność. W ciągu dwóch lat nauki poznałam tam mnóstwo ludzi, którzy prowadzili już swoje pracownie lub dopiero je otwierali. To inspirujące środowisko obudziło we mnie marzenia o własnej przestrzeni - mówi Anna Niedzielska.
Jeszcze w trakcie zajęć na uniwersytecie zaczęła prowadzić własne warsztaty, wkrótce potem wynajęła lokal w dość nieoczywistym miejscu, jakim jest budynek dworca PKP.
- Najpierw sama tu wyplatałam, a rok później w ramach warsztatów plecenia ze słomy dołączyła do mnie spora grupa zainteresowanych. Obecnie na zajęcia stałe uczęszcza około 20 osób. Regularnie prowadzę też warsztaty wyjazdowe w domach kultury, przedszkolach - wymienia pani Ania.
Zajęcia w Bytomiu odbywają się cyklicznie popołudniami: we wtorki, środy i czwartki, a także w niektóre weekendy. Aktualnych informacji o warsztatach można szukać na: https://www.facebook.com/SNOP.pracownia.
O ekologii, tradycji i powrotach do korzeni
Jak mówi Anna Niedzielska, wyplatanie to nie tylko metoda na stworzenie użytkowych lub też całkiem niepraktycznych, choć pięknych rzeczy, ale też niezawodny sposób na relaks.
- Bardzo często uczestniczki opowiadają o tym, jak dziadek wyplatał koszyki. I rzeczywiście kiedyś tak było, że w każdej chałupie ktoś coś wyplatał. Dziś traktujemy to jak hobby, wtedy była to konieczność. Za każdym razem, gdy się spotykamy rozmawiamy o przekazywanym z pokolenia na pokolenie rzemiośle, wartościach, jakie niesie i terapeutycznej mocy rękodzieła- mówi pani Ania.
Postawić na jakość
Plecionkarstwo jako rzemiosło jest w Polsce mocno zakorzenione, a pracowni zajmujących się plecionkarstwem jest wiele, zwłaszcza na Podkarpaciu.
- Dlatego w swojej działalności skupiam się na warsztatach, przekazywaniu wiedzy o tym rzemiośle. Nie wykonuję produktów na zamówienie. Wyplatam, to, co mi się spodoba, próbuje nowych splotów i sprzedaję gotowe produkty - tłumaczy plecionkarka.
Warto więc zajrzeć do pracowni przy pl. Wolskiego, bo znajdziemy tam prawdziwe cuda: plecione karmniki dla ptaków, tradycyjne kosze, ozdoby na ścianę. Zobaczymy nawet jak wygląda trumna z wikliny.
- Przez przypadek trafiłam w mediach społecznościowych na plecionkarkę, która robiła trumny z wikliny. Zaintrygowało mnie to. Okazało się, że w Walii tradycyjne trumny wiklinowe są nadal używane do pochówku czy do kremacji. Wchodząc w głąb tematu, wyruszyłam na warsztaty i zrobiłam taką właśnie trumnę. Służy mi jako schowek - śmieje się pani Ania.
Rękodzieło - towar luksusowy
Plecionkarstwo nie jest tylko polską domeną. Pracownie funkcjonują w Niemczech, krajach skandynawskich, czy Wielkiej Brytanii, gdzie Anna Niedzielska kształciła się podczas kursów wyplatania wikliny. Konkurencją dla misternie wykonanych przedmiotów są jednak masowo produkowane tanie chińskie wyroby.
- Być może rękodzielnicze produkty cieszyłyby się większym zainteresowaniem, gdyby były tańsze. Ale trzeba podkreślić, że rękodzieło jest towarem luksusowym. Dlatego jeśli chcemy mieć koszyk zrobiony ręką rzemieślnika z krwi i kości, to nie kupujmy pięciu tanich, tylko jeden - wyjątkowy i niepowtarzalny - mówi Anna Niedzielska.