Polskie tenisistki przegrały w środę 9 listopada z reprezentacją Stanów Zjednoczonych 1:2 w meczu inaugurującym rywalizację w grupie D finałowego turnieju o Billie Jean King Cup w Glasgow. W pierwszym singlowym meczu po zaciętej grze reprezentantka Górnika Bytom Magdalena Fręch przegrała 1:2 z wyżej notowaną amerykanką Danielle Collins. Z kolei w drugim singlowym meczu punkt wyrównujący dla reprezentacji Polski zdobyła Magda Linette, która w decydującej grze podwójnej wystąpiła z Alicją Rosolską. Niestety w deblu Polki uległy zawodniczkom ze Stanów Zjednoczonych, przegrywają całe spotkanie 1:2.
Jako pierwsze do gry wyszły obecnie 116. w rankingu WTA Magdalena Fręch (KS Górnik Bytom) oraz 14. na świecie Danielle Collins. Przez ponad dwie godziny obie prowadziły bardzo wyrównaną walkę dosłownie o każdy punkt, ale w zamykającym mecz tie-breaku w decydującym secie lepsza okazała się Amerykanka, wygrywając 6:4, 3:6, 7:6 (7-2).
- Trzy tygodnie temu przegrałam z Danielle w Guadalajarze 3:6, 4:6, więc wiedziałam jak gra. Na pewno wychodziła na kort w roli faworytki, ponieważ tamten mecz nie był tak dawno. Wiedziałam czego się mogę spodziewać, poczułam prędkość piłki i wiedziałam, że to nie jest nic nadzwyczajnego, żebym nie była w stanie powalczyć. To jest zupełnie inny turniej, tutaj jest cały team i zupełnie inaczej wygląda cały proces kibicowania, który na pewno pomaga. Zdecydowanie inaczej się tutaj gra niż na indywidualnych turniejach - mówiła Magdalena Fręch po spotkaniu z Amerykanką. - Dzisiaj starałam się przenieść na kort wszystko to, co grałam na treningach i być blisko przede wszystkim, żeby nie dać jej uciec wynikowo. Szkoda, że w tie-breaku on była zdecydowanie lepsza. Na pewno na trybunach ten mecz wygraliśmy, bo mieliśmy o wiele większy doping niż u przeciwniczek. Chociaż wiadomo, że jak jesteśmy skoncentrowane na meczu, to te dźwięki zupełnie inaczej do nas docierają i tak naprawdę w niektórych momentach powodują też większą presję, bo chce się za wszelką cenę wygrać ten punkt. Ale oczywiście to jest właśnie fajne, że można tak „jechać” z dopingiem - dodała po meczu Magdalena Fręch.
W drugim singlowym meczu zmierzyły się „pierwsze rakiety” obydwu zespołów, czyli sklasyfikowana na 49. miejscu Linette (AZS Poznań) oraz numer 11. w rankingu WTA Madison Keys.
- To był bardzo trudny i wymagający mecz, bo rywalka należy do ścisłej światowej czołówki. Ale starałam się cały czas otrzymać pozytywne nastawienie, nawet kiedy przegrałam drugiego seta i trochę słabiej rozpoczęłam decydująca partię. Starałam się grać jak najwięcej płaską piłką - powiedziała zaraz po meczu Linette, która pół godziny później wyszła ponownie na kort by zagrać w deblu.
Przy stanie 1:1 doszło do pojedynku debli, w którym Linette (AZS Poznań) zastąpiła wcześniej anonsowaną Katarzynę Kawa (BKT Advantage Bielsko-Biała) i wystąpiła u boku Rosolskiej najwyżej notowanej z Polek w deblowym rankingu WTA (jest 34.). Niestety po północy Magda i Alicja przegrały z czwartą deblistką świata Coco Gauff i 18. Caty McNally 1:6, 2:6, tym samym reprezentacja Stanów Zjednoczonych wygrała całe spotkanie 2:1.
Drugi mecz w grupie D polskie tenisistki rozegrają w czwartek, 10 listopada o godzinie 16:00 czasu lokalnego (17 czasu polskiego), a ich rywalkami będzie reprezentacja Czech.