W ostatnią niedzielę stycznia w województwie śląskim obchodzony jest Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 roku, który ma na celu upamiętnienie mieszkańców Śląska - ofiar powojennych zbrodni Armii Czerwonej i władz komunistycznych. Tragedia Miechowicka była jedną z najbardziej dramatycznych części historii Tragedii Górnośląskiej w 1945 roku.
Dzisiaj 28 stycznia z okazji Dnia Pamięcia o Tragedii Górnośląskiej władze miasta: prezydent Bytomia Mariusz Wołosz i przewodniczący Rady Miejskiej Michał Staniszewski, a także senator RP Halina Bieda, członek zarządu Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii Jacek Brzezinka oraz przedstawiciele między innymi: Policji, Państwowej Straży Pożarnej, Straży Miejskiej w Bytomiu, Klubu Honorowych Dawców Krwi "Górnik", Polskiego Czerwonego Krzyża z Miechowic oraz Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców w Bytomiu i mieszkańcy Bytomia, złożyli kwiaty pod pomnikiem Ofiar Tragedii Górnośląskiej w Bytomiu - Miechowicach przy ul. Frenzla. W trakcie uroczystości wartę honorową wystawili harcerze z Hufca ZHP Bytom.
Upamiętniono ofiary Tragedii Górnośląskiej
W 2024 roku przypada 79. rocznica fali sowieckiej represji, które pochłonęły kilkadziesiąt tysięcy ofiar. Szacuje się, że z terenu Górnego Śląska mogło zostać wywiezionych od 50 do 90 tysięcy osób. Przypomnijmy, że w każdą ostatnią niedzielę stycznia obchodzimy Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 roku. Z tej okazji w wielu miastach organizowane są uroczystości upamiętniające ofiary tamtych tragicznych wydarzeń.
Przypomnijmy, że Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 roku ma przypominać o zbrodniach sowieckich i deportacjach kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców Górnego Śląska do pracy przymusowej w Związku Radzieckim w 1945 roku. To jedna z największych XX-wiecznych tragedii, które dotknęły nasz region. Tragedia pozostawiła po sobie bolesne rany w górnośląskiej społeczności. Pamięć o niej, mimo zakazu ze strony władz komunistycznych, pielęgnowana była wśród rodzin wywiezionych.
Dokładna liczba deportowanych nieznana
Warto podkreślić, że dokładna liczba deportowanych Ślązaków w 1945 roku do pracy w głąb Związku Radzieckiego do dziś nie jest znana. Szacuje się, że z terenu Górnego Śląska mogło zostać wywiezionych od 50 do 90 tysięcy osób. W nieogrzewanych „krowiokach” mężczyzn, ale także i kobiety wywożono w głąb ZSRR. Wielu z nich umierało w czasie podróży, z powody braku żywności, ciepłej odzieży, chorób i wycieńczenia. Ci, którzy przeżyli podróż trafiali do obozów pracy na Ukrainie w Zagłębiu Donieckim i Naddnieprzańskim Okręgu Przemysłowym, a także do Syberii i Kazachstanu. Tam w ciężkich warunkach pracy, niedożywieni, w zwartych skupiskach, gdzie szerzyły się choroby wielu Ślązaków zmarło.
Przekleństwem deportowanych Ślązaków były także ich kwalifikacji zawodowe. Dla gospodarki Związku Radzieckiego wykwalifikowani robotnicy oraz fachowcy mający doświadczenie w branży przemysłowej byli szczególni cenni w okresie powojennym. To z kolei oznaczało, że władze w Moskwie za wszelką cenę próbowały nie dopuścić do powrotu wielu tysięcy Ślązaków do domu.