Betlyjki - jak na Górnym Śląsku nazywane są bożonarodzeniowe szopki - były kiedyś w każdym śląskim domu. W domu Alfonsa Ficnera z Łagiewnik rodzinną tradycję stawiania betlyjki zapoczątkował 70 lat temu jego ojciec i tradycja ta trwa do dziś.
Alfons Ficner, emerytowany górnik KWK Rozbark, od 47 lat kontynuuje rodzinną tradycję budowania bożonarodzeniowej szopki. Ta stawiana przez ojca pana Alfonsa nie była tak rozbudowana i pomysłowa jak ta, którą buduje syn. Na świąteczną instalację składa się bowiem około 150 postaci i 20 silniczków, które wprawiają je w ruch.
- Część gipsowych figurek pochodzi ze zbiorów mojego ojca, najstarsze mają 70 lat - mówi Alfons Ficner, łagiewniczanin, twórca domowej betlyjki. - Są to figurki gipsowe, których ruch jest ograniczony, dlatego wymyśliłem system, żeby się poruszały - dodaje pan Alfons.
Jak to działa? Cała tajemnica tkwi pod stołem, na którym umieszczona jest instalacja, a ściślej 20 silniczków, do których podłączone są poszczególne postacie. Wprawne oko zobaczy tu nie tylko świętą rodzinę, trzech króli, ale też postaci i zwierzęta z różnych stron świata. To prawdziwie ekumeniczna i wielokulturowa gromada.
Przygotowania już dwa miesiące wcześniej
Żeby wszystko działało jak należy, potrzeba dużo pracy. Co ciekawe, przez biblijne Betlejem płynie strumyk, a nawet pali się ognisko. Najładniej betlejka prezentuje się wieczorem, kiedy świecą się wszystkie lampki.
- Przygotowanie całej szopki zajmuje mi dwa miesiące. Każda figurka ma swoje miejsce, ale co roku dokładam nowe elementy - mówi pan Alfons.
Ruchomą stajenkę Ficnera oglądają sąsiedzi, znajomi oraz zaprzyjaźnieni działkowicze z ROD Jaśmin, bo ogródek to też jedna z pasji pana Alfonsa. Przychodzą też ludzie, którzy usłyszeli od innych o niezwykłej łagiewnickiej szopce. Przed świętami w domu pana Alfonsa robi się gwarno również za sprawą przedszkolaków, które przychodzą zobaczyć szopkę.
- Dzieci są ciekawe, chcą wiedzieć jak to działa, wchodzą pod stół, by zobaczyć mechanizmy, które napędzają szopkę. To ważne, żeby pokazać maluchom kawałek naszej śląskiej tradycji - mówi Alfons Ficner.
Stajenka pana Alfonsa jest słynna nie tylko w Łagiewnikach. W 2006 r. Bytom odwiedziła ekipa dokumentalistów z niemieckiej telewizji ZDF, która kręciła reportaż o Górnym Śląsku. Obok tradycyjnej barbórki znalazło się w nim też kilka obrazów stajenki bytomianina. Ficner miał propozycje, by przenieść swoją szopkę do jednego z kościołów czy do muzeum. Był też chętny kupiec. Ale stajenka nie jest na sprzedaż.
- To moja rodzinna tradycja i póki będę mógł i zdrowie mi pozwoli, będą budował betlyjkę - mówi pan Alfons.